Hej, o czym myślisz najczęściej podróżując przez miasto? O ukochanej osobie czekającej albo wcale nie czekającej w domu, sensacyjnym filmie, premierze gry, a może o swoim psie albo kocie? Gdzie podążają Twoje myśli? Może są abstrakcyjne? Albo wcale nie chcesz myśleć o myśleniu? Opowiem Ci, jak to jest u mnie, bo w gruncie to ciekawa sprawa.
(Warszawa, 2011, zdj. Przemek Napierzyński)
Warszawa... Co o niej myślisz? Jeśli tu nie mieszkasz, to prawdopodobnie masz o niej mylne wyobrażenia. Racja, stereotypy nie biorą się znikąd. Tu pachnie "warszafką", ale w pewnych miejscach. Wystarczy zaś wyjechać kilka przystanków od nich, abyś czuł się jak w innym mieście, niestolicowym. W zasadzie tego zjawiska (na pewno okrzykniętego przez niemiejscowych zazdrosnych pies wie o co) nie nazwałabym tak. Czyż w innych miastach Polski nie spotykamy takiej "warszafki", znanej chociażby z piosenki o tej samej nazwie Fisza?
Jestem VIP-em, ważny jestem,
A salonowym typem,
każdym gestem
Ja idę tędy, którędy idą trendy.
Jestem wciągnięty, tym pochłonięty.
A salonowym typem,
każdym gestem
Ja idę tędy, którędy idą trendy.
Jestem wciągnięty, tym pochłonięty.
Z racji jednak tego, że Warszawa jest rozległa, to i na więcej niż kilku ulicach, w przeciwieństwie do przykładowo Gdańska, spotkamy "warszafkę". Być może ktoś dociekły zauważy różnice między stolicą a innym miastem. I będzie miał rację, no bo skoro nie ma dwóch takich samych ludzi, transportu miejskiego (wszak bydgoska Pesa w Gdańsku nie równa Pesy warszawskiej, czy szczecińskiej), czy czegokolwiek innego, to i nie ma takich samych miast.
Warszawa jest za to bogatsza, pewnie z wielu względów. Tylko tutaj spotkasz limitowane kolekcje ubrań z popularnych sieciówek, odwiedzisz kosmetyczne sklepy pachnące każdym zapachem świata. W Wawie możesz pracować w korporacjach, jakich nie znajdziesz nigdzie indziej. Zjeść lunch w restauracjach na wzór tych światowych. Zatem możliwości z pozoru jest więcej. Ale i więcej jest więc tych negatywnych stron. Więcej bezdomnych na ulicach, więcej smutku w oczach przechodniów, więcej braku czasu i frustracji.
O czym myślę przemierzając Warszawę? O Warszawie! Bardzo lubię ją, lubię obserwować oczami z dystansem. Zresztą, o to nie trudno, gdyż jestem słoikiem, choć niestereotypowym - słojów z jedzeniem zazwyczaj nie wożę, no chyba że do mojego miasta rodzinnego. Choć tych szkieł też dużo nie było, może dwa z moją pierwszą zrobioną zupą, którą chciałam się pochwalić mamie i tacie. Bardziej jestem "plastikowcem", bo wożę w opakowaniach z tego tworzywa naleśniki i ciasto dla rodziców, a z mojego rodzinnego miasta chemię z Niemiec, no i jedzenie zrobione przez mojego tatę. Taka dziękczynna wymiana.
Moja obserwacja warszawskiego życia wzbogaciła się o spostrzeżenia rapera Taco Hemingway, które przedstawił w piosence "Następna Stacja" - hicie Trójkowej listy przebojów. A raczej - moja podróż metrem stała się ciekawsza dzięki temu utworowi. Za tym środkiem komunikacji wprawdzie nie przepadam (bo często duszno, bo brak widoków za oknem, bo specyficzne milczenie ludzi z jednoczesnym obserwowanie Wszystkich wszystkiego na Twoim ciele - od włosów, przez dekolt, brzuch, po nogi i buty, bo brak zasięgu, bo trasę ma prostą, a nie pokręconą, bo, bo, bo) [poloniści! czy nawias na trzy linijki jest dopuszczalny?!], ale dzięki niemu tabuny ludzi warszawskich zaoszczędza 70% swojego cennego czasu na coś pożyteczniejszego, typu oglądanie modnych seriali, włóczenie się po Chmielnej, czy szukanie "perełek w lumpach".
Ale co z tym Hemingwayem? Usłyszałam o nim dzięki mojej mamie. Zadzwoniła do mnie z entuzjazmem w głosie, mówiąc, że jest taka piosenka, w której wykonawca po kolei wymienia stacje metra, barwnie przy tym opisując różne historie. Powiedziałam niezbyt frenetycznie: "Aha". Czas leciał, piątki z Trójką przelatywały, a do mnie powoli dochodziła "Następna Stacja". I doszła w zeszły piątek zmuszając mnie do przesłuchania całej EP-ki "Umowa o Dzieło". Oczywiście, to było do przewidzenia, że zatrzymałam się na wyżej wspomnianym kawałku, pozostałe zaledwie musnęłam swym uchem.
I tak słuchałam i słuchałam, ale brakowało mi jednego... Metra! Wystartowałam więc spiesznie moją ulubioną ulicą Płatniczą wprost do Metra Stare Bielany
Stale pijany, mijam stare Bielany
i przejechałam całą trasę... No prawie - do Metra Stokłosy, czyli tam, gdzie musiałam.
Chyba fatalnie widzę, muszę ściąć włosy
Mam tego już naprawdę dosyć, mijam Stokłosy
Jazda niespodziewanie nabrała nowych barw. Czułam się niezwykle inaczej niż reszta tabunów warszawiaków. Ja bowiem podróżowałam świadomie, w ideologiach: "być tu i teraz", "żyj świadomie", "nie pędź", "oddychaj", jak Budda nakazał, czy inny John Bud, John Grey (a nie, ten to od czego innego), ale z pewnością Kasia Tusk i inne blogerki promujące zdrowe życie, odżywianie, choć wcale same tak nie żyją ;)
I było mi fajnie, niepośpiesznie, radośnie, kolorowo, ciekawie, rytmicznie. I to prawda, co mówi Taco:
Mógłbym dobę tak się wgapiać w niego.
Zwykła podróż metrem, ile tu jest wrażeń z tego.
Sami posłuchajcie w metrze:
Taco Hemingway - Następna Stacja
Ale co z tym Hemingwayem? Usłyszałam o nim dzięki mojej mamie. Zadzwoniła do mnie z entuzjazmem w głosie, mówiąc, że jest taka piosenka, w której wykonawca po kolei wymienia stacje metra, barwnie przy tym opisując różne historie. Powiedziałam niezbyt frenetycznie: "Aha". Czas leciał, piątki z Trójką przelatywały, a do mnie powoli dochodziła "Następna Stacja". I doszła w zeszły piątek zmuszając mnie do przesłuchania całej EP-ki "Umowa o Dzieło". Oczywiście, to było do przewidzenia, że zatrzymałam się na wyżej wspomnianym kawałku, pozostałe zaledwie musnęłam swym uchem.
I tak słuchałam i słuchałam, ale brakowało mi jednego... Metra! Wystartowałam więc spiesznie moją ulubioną ulicą Płatniczą wprost do Metra Stare Bielany
Stale pijany, mijam stare Bielany
i przejechałam całą trasę... No prawie - do Metra Stokłosy, czyli tam, gdzie musiałam.
Chyba fatalnie widzę, muszę ściąć włosy
Mam tego już naprawdę dosyć, mijam Stokłosy
Jazda niespodziewanie nabrała nowych barw. Czułam się niezwykle inaczej niż reszta tabunów warszawiaków. Ja bowiem podróżowałam świadomie, w ideologiach: "być tu i teraz", "żyj świadomie", "nie pędź", "oddychaj", jak Budda nakazał, czy inny John Bud, John Grey (a nie, ten to od czego innego), ale z pewnością Kasia Tusk i inne blogerki promujące zdrowe życie, odżywianie, choć wcale same tak nie żyją ;)
I było mi fajnie, niepośpiesznie, radośnie, kolorowo, ciekawie, rytmicznie. I to prawda, co mówi Taco:
Mógłbym dobę tak się wgapiać w niego.
Zwykła podróż metrem, ile tu jest wrażeń z tego.
Sami posłuchajcie w metrze:
Taco Hemingway - Następna Stacja
PS: Zdecydowanie prościej pisze się post z anglojęzyczną piosenką. Taco Hemingway przeszkadzał mi swym aksamitnym, spokojnym głosem i trafnym tekstem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli masz jakieś przemyślenia związane z tym postem, to koniecznie podziel się ze mną! :)