piątek, 5 grudnia 2014

Muzyka, muzyka, muzyka...

Muzyka to piękne uzależnienie, mój dożywotni kochanek, uwalniacz wachlarzu emocji, hipnotyzer, mój niezbędnik.




Słuchanie muzyki to jak jazda pociągiem. Możesz wsiąść na stacji, zapchać czas nicością i nie zauważyć, jaka ta podróż była relaksująca, interesująca, ucząca. W takiej sytuacji analogicznie muzyki nie zrozumiesz, kartkując ją pośpiesznie. Za to inny ktoś wsiądzie do wagonu, rozpanoszy się z nonszalancją na fotelu (nie zawsze wygodnym), otworzy wszystkie swoje zmysły i zacznie chłonąć otocznie - widok za oknem (gdzież indziej spotkamy się z tak szybką zmianą krajobrazu,  różnorodnością?), pasażerów o odmiennej urodzie, charakterze, sposobie mowy, wykształceniu, temperamencie... a także zacznie rozmyślać o, ogólnie rzecz ujmując, zupełnie wszystkim. Tak samo jest z muzyką - dla jednego to trywialne brzdąkanie, zlepek nut, ot umcy-umcy, bam-bam, wielka ci "sztuka". Dla drugiego zaś, dla mnie, muzyka to rozlanie się miłości po całym ciele. Tak, ja codziennie chodzę zabujana po uszy. Wystarczy, że przypomnę sobie o jakimś utworze ulubionym, wystarczy, że odkryję nowy, abym odrywała się od chodników i latała wraz z ptakami po przestworzach. Jaki dystans do życia codziennego przy okazji można złapać!

Muzyka świetnie namawia mnie do przemyśleń. Bez niej nie byłoby tego tekstu, bez niej, nie byłabym taką, jaka jestem, wreszcie - bez niej z pewnością nie poznałabym niczego. Byłabym pusta. Aż strach pomyśleć.

Tylko muzyka wie, jaka jestem naprawdę przy niej. Wśród ludzi i muzyki jestem sztuczna, to nie ja (hmmm albo ja, tylko moja druga twarz), nie umiem się tak nią delektować. Introwertyzm na całego! Otwieram się na nią w zupełności tylko wśród moich czterech ścian i głośników, decybelujących czasem tak pełną parą, że co jakiś czas je przyciszam i nasłuchuję, czy któryś z sąsiadów nie puka do drzwi z pretensjami o hałas :)

ciąg dalszy nastąpi...

PS: Podczas tych muzycznych przemyśleń akompaniowały mi dwie wzruszające, bogate w emocje i hipnotyzujące piosenki, moje najulubieńsze, ukochane, otulone moim sercem: Kultu "6 lat później" oraz Keane "Somewhere Only We Know".

 
(Kult "6 lat później")

(Keane "Somewhere Only We Know")

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli masz jakieś przemyślenia związane z tym postem, to koniecznie podziel się ze mną! :)