Jak pięknie jest na świecie, gdy śnieg go otula. Niebo jest przeźroczysto-niebieskie, słońce wyłania się zza lekkiej mgły. Taki dzień oderwany jest od rzeczywistości, od tych innych, codziennych. To taka cisza przed burzą. Tylko że nic nie wydarzy się po niej. Burza nastąpiła - 18 stycznia, rano, bliżej szóstej.
(Słońce podczas pierwszej transfuzji krwi Dziadka... Takie było w poniedziałek też...)
Będą mnie nie raz pocieszać płatki śniegu, moje malutkie gwiazdeczki. To pewnie Dziadek wysyła je z nieba, prosząc, bym nie smuciła się. "Ok Dziadku, uśmiechnę się i jeszcze trochę popłaczę. A potem wyjrzę zza okno i popatrzę w niebo".
Tej nocy zostawiłam pierwszy raz podniesione rolety. Budziłam się co 15 minut i patrzyłam w granatowe niebo. Księżyc rozświetlał nasz pokój. Nie było więc ciemno. Nie bałam się ciemności. Myślałam o Dziadku. Po piątej, bliżej szóstej wstałam do ubikacji. Wracając, spojrzałam na niebo. Po czym solidnie zasnęłam. Po 10 dowiedziałam się o wszystkim. Wstałam i podeszłam do balkonowego okna. Pomyślałam: "Boże, jak pięknie!". Śnieżek delikatnie wirował w powietrzu, słońce nieśmiało przebłyskiwało przez mleczne chmury.
Uwielbiam styczeń. Zapewne przez moje urodziny. Obchodzę je mentalnie cały miesiąc. Co roku wyczekuję śniegu i marzę, żeby był przez wszystkie styczniowe dni. W tym roku chmurki spisały się na medal. Gdy w piątek w Warszawie spadł ten przepiękny puch, mimo wielu obowiązków, wyskoczyłam z domu, zakładając najjaśniejsze ubrania jakie mam. Chodziłam ulicami mojego osiedla, uśmiechnięta od ucha do ucha. Czułam się wyjątkowo. Jasno, nieskazitelnie, młodo, nowo, lekko.
Teraz też delikatnie prószy. I paradoksalnie to trzyma mnie w ryzach. Moje oczy wodzą za pojedynczymi płatkami. Uspokajam się, wyciszam. I rozbrzmiewa głośno "Vaporous" Elsiane... A zaraz po tym "Unfurl" Katatonii. To wyjątkowe piosenki. Klimatyczne, przygaszone, z ogromem emocji w środku.
Miałabym nie słuchać muzyki w żałobie? Głośno mam nie słuchać? Ja tu gram koncert dla Dziadka. Niech słyszą całe niebiosa! A że ta muzyka melancholijna, smutna? "Spokojnie, Dziadku, przyjdzie czas na akordeon!... Przynajmniej teraz możesz ze mną być, nie jesteś więźniem swojego łóżka, ciała, zależności od świata. Piękne mam mieszkanie, prawda? ... A tu tak, tu wisi Twoje arcydzieło, na które od poniedziałku często patrzę. Byłeś... Jesteś bardzo zdolny. Rozpiera mnie duma, że i ja troszeczkę odziedziczyłam Twoich umiejętności. A po pogrzebie Twoim pojedziemy razem najpierw do Wieliszewa, na grób Twojego taty, a potem do Twoich rodzinnych stron. Pokażę Ci też moje ulubione miejsca w Warszawie. A Ty jeszcze raz opowiesz mi, jak szedłeś do niej na pieszo kilometrami, żeby oglądnąć ją po Powstaniu. Na koniec uśmiechniemy się do siebie i może nawet razem popłaczemy. A później, później będzie kolejny dzień, przyjdzie wiosna. Twoja ulubiona wiosna. Na wiosnę chciałeś zrobić wszystko. Więc co chciałbyś robić wiosenną porą? Pomożesz mi namalować obraz, o którym marzę od dawna?"...
...don't leave me alone
standing here for ever
hoping you how ever...
Czekam na Ciebie w moich snach.
E.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli masz jakieś przemyślenia związane z tym postem, to koniecznie podziel się ze mną! :)